niedziela, 2 marca 2014

Szwedzkie święto muzyki.

O tym, że Szwecja jest trzecim największym na świecie eksporterem muzyki po USA i Wielkiej Brytanii wiedzą prawie wszyscy. Wszyscy znamy piosenki Abby, Roxette, Ace of Base, The Cardigans, Europe, Dr Alban, Robyn, Mando Diao czy ostatnio bardzo popularnych i zdobywających czołówki list przebojów Avicci czy Lykke Li. Jednym z pierwszych (po sukcesie Abby w 1974) ogromnych eksportowych hitów (rok 1975) była piosenka Harpo "Moviestar". Wszyscy ją kiedyś słyszeliśmy, ale kto z nas wie, że artysta ją śpiewający pochodził ze Szwecji?
Po tych sukcesach muzyka ze Szwecji masowo wypłynęła na świat.

Ale, ale... ja nie o tej eksportowej muzyce chcę dziś pisać tylko o pewnym fenomenie, który od lat zadzwia mnie tak samo każdego roku.
Melodifestivalen - Festiwal Muzyki, czyli krajowe preselekcje do Konkursu Piosenki Eurowizji.
Melodifestivalen to 4 konkursy (nadawane w kolejne soboty lutego, o godz. 20.00 w SVT1), w każdym konkursie startuje ośmioro artystów, z których, poprzez głosowanie widzów, dwoje kwalifikuje się bezpośrednio do finału a dwoje do tzw. Drugiej Szansy. W Drugiej Szansie ośmioro artystów znów prezentuje swoje piosenki, dwie najlepsze idą do fianłu, gdzie łącznie walczy dziesięć piosenek o zwycięstwo. Najlepsza z nich reprezentuje Szwecję w konkursie Eurowizji.
Melodifestival od lat cieszy się niezmienną popularnością wśród Szwedów. Od początku mojego szwedzkiego życia obserwuję zimowo - wiosenne szaleństwo związane z wyborem piosenki reprezentujacej Szwecję w ESC. I co roku schemat jest ten sam. Spośród kilku tysięcy nadesłanych propozycji wybierane są te, które słyszymy później w poszczególnych koncertach. Pisaniem piosenek do Melodifestivalen zajmują się często znani, profesjonalni kompozytorzy, tekściarze, co nie znaczy, że nie ma wśród nich również utworów autorskich. Ale zmierzam do tego, że za tym całym Festiwalem Muzyki stoi potężna branża muzyczna, piosenki, które są prezentowane w poszczególnch koncertach stają się w większości hitami, wskakującymi na szczyty szwedzkich list przebojów. Szwedzi przez kolejnych sześć sobotnich wieczorów zasiadają w swoich wygodnych sofach przed telewizorem, najczęściej ze specjalnie na ten wieczór przygotowanym menu na stole, na które pewnie ma duży wpływ reklama sponsora festiwalu, jednej z największej sieci supermarketów Coop (modyfikowana co tydzień, często pod kątem świąt lub wydarzeń w danym tygodniu).
Poniżej reklama z ubiegłego roku, nadawana w tygodniu poprzedzajacym finał.



Założę się, że w co drugim domu tego wieczoru na stole gościły tacos z kurczakiem, cola, tanie godisy i chipsy serowe :-D I piwo. Ale jego akurat nie trzeba reklamować :-)

Są artyści, których można spodziewać się każdego roku, których znam jedynie z tego wydarzenia, a ich największe przeboje to piosenki biorące kiedyś udział w festiwalu. Zresztą wszystkie piosenki są bardzo często do siebie podobne, na scenie prawdziwe show, artysta z grupą taneczną, układ taneczny z góry do przewidzenia, nadmuch powietrza skierowany na twarz, tak, że włosy są efektownie rozwiane, w tle sceny podczas ostatniego refrenu fajerwerki (nie wiem jak takie efekty się właściwie nazywają :-) Gra świateł i laserów. Żarty prowadzących koncert, które bardzo rzadko są śmieszne, ale i tak wszyscy się śmieją. Wielkie show, które przyciąga przed ekrany tv nawet 4 miliony ludzi, czyli 50% społeczeństwa :-) 
Każdy taki koncert ma swoich faworytów, często jednak kandydatki faworytki nie przechodzą dalej, a wygrywają piosenki, na które nikt wcześniej nie stawiał.
5 razy te szwedzkie piosenki spodobały się całej Europie, plasując Szwecję w czołówce krajów, które naczęściej wygrywały, by kolejnego roku Szwecja mogła organizować konkurs Eurowizji. Tak było w ubiegłym roku, gdy w 2012 roku Eurowizję wygrałą Loreen z swoją bardzo oryginalną piosenką "Euphoria"
Ja w tym roku słyszałam tylko kilka piosenek konkursowych w szwedzkim radiu. Z reguły nie oglądam Melodifestivalen, nie moja estetyka muzyczna :-) Wczoraj moja 6-cio latka, z wypiekami na buzi, oglądała Drugą Szansę, nagle woła: - Mamo, chodź, zobacz, jaki on ładny!
On ładny!!! Ale Ona ma 6 lat!!! Co będzie za kilka lat?!?! :-D
Martin Stenmarck, fakt, ładny i ładnie śpiewa, nota bene jeden z moich ulubionych popowych wokalistów szwedzkich, niestety nie dostał sie do Wilekiego Finału.
Nie słyszałam wielu tegorocznych piosenek kandydatek, ale z tych wszystkich najbardziej podobał mi się zdecydowanie wczoraj Stenmarck, więc tą piosenką się dziś z Wami podzielę :-)



Za tydzień Wielki Finał. Ciekawe czy w tym roku wygra faworytka czy znowu widzowie zaskoczą wszystkich swoją decyzją :-)

Potem kiedyś w maju odbędzie ESC w Kopenhadze. Kilka minut po ogłoszeniu werdyktu, podczas napisów końcowych transmisji pokaże się informacja gdzie można zgłaszać piosenki do Melodifestivalen 2015.... I tak się to kręci.

Przy tak wielu płodnych artystach i autorach piosenek Szwecja nie może nie być w czołówce światowej. I dobrze. Bo szwedzka muzyka eksportowa jest dobra.

//K. 

2 komentarze:

  1. Ja tam trzymam kciuki za Panteoz. Niech mają, fajne chłopaki są i na dodatek imigranci :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To zupełnie nie moja bajka muzyczna ale ma coś w sobie ta piosenka; od pierwszego bitu człowiek się zaczyna bujać :-) No ale to chyba właśnie o to chodzi w muzyce :-D

      Usuń