Zamierzam co jakiś czas prezentować jakis mój letni smak. Będą to proste potrawy, które wracają do mnie każdego roku o tej porze. Bez nich nie ma lata!
Smak jest dla
mnie obok węchu najważniejszym zmysłem. Zapachy mogą mnie zarówno”zabić” jak i
doprowadzić do... euforii :-) Potrafię odtworzyć w pamięci szczegółowo jakąś scenę
sprzed wielu lat gdy tylko poczuję właściwy zapach. Domownicy śmieją sie, że
pewnie w poprzednim życiu byłam psem tropicielem. Pewnie byłam, bokserem, stąd
moja miłość do tej właśnie rasy piesków.
Zapach bardzo
często wiąże się ze smakiem. Smakiem jedzenia :-)
Mam kilka ulubionych
smaków lata. Myśląc o nich cofam się do dzieciństwa, do wakacji w domu moich
Dziadków, do zup wielowrzywnych mojej kochanej Babci, których smaku nigdy w
życiu nie uda mi sie odtworzyć, do smaku cynaderków z majerankiem, za które
nawet nie mam odwagi się zabierać, bo i tak mi nie wyjdą, do racuszków z
jabłkiem i cynamonem, do zimnego kompotu z owoców z ogrodu, do królika w sosie
śmietanowym, do kapusty z koperkiem, do ogórków małosolnych, do pajdy chleba z
masłem i pomidorem z tunelu foliowego w ogrodzie, do.....
Te wszystkie letnie potrawy zajadałam najczęściej w ogrodzie, pod wielkim, starym orzechem włoskim.
Te wszystkie letnie potrawy zajadałam najczęściej w ogrodzie, pod wielkim, starym orzechem włoskim.
Zamykam oczy...
Babcia Nela ma zielony fartuszek, z tego
samego materiału mam uszytą spódniczkę „z koła” na gumce w pasie z dużymi
żabkami na kieszonkach. Babcia pięknie szyła! Widzę Ją jak wychodzi z domu z
garnkiem i zmierza do stołu pod orzechem. Dziadek i ja czekamy już z łyżkami w
rękach na obiad. Wielkie, stare, fajansowe talerze „ogrodowe” - bo jak się zbiją
to nie będzie większej straty - wypełniają się zupą, lub drugim daniem. Do
drugiego najczęściej była młoda kapusta z koperkiem lub mizeria, też z
koperkiem - moje dwa najulubieńsze dodatki...
Otwieram
oczy...
Nie ma już tego
Domu, tego ogromnego orzecha, tego stołu i ławek pod nim. Nie ma Babci i
Dziadka. Ale są wspomnienia.
I dziś w moim
już Domu przywołuję takie wspomnienie. Drugi raz w ciągu tygodnia.
W piątek
kupiłam na bazarku w Halmstad młodą kapustę. Przyłożyłam ją do twarzy i poczułam TEN smak i zapach. Lato się dla mnie w tym momencie zaczęło!
W piątek wieczorem
kapusta była gotowa, powstrzymałam się przed opędzlowaniem gara tyko dlatego,
że wiem, że na drugi dzień jest jeszcze lepsza. No i była. Do mięsa
grillowanego idealna.
Wczoraj kupiłam
kolejną główkę kapusty. Właśnie się gotuje.
Jeśli
nabaraliście ochoty na taką kapustkę to podaję przepis:
1 główka młodej
kapusty
3-4 dojrzałe
pomidory
2 duże cebule
szczypior i
koper - dużo
masło i mąka do
zasmażki
opcjonalnie wytrawne białe wino
Główkę kapusty
szatkuję na większe paseczki, wkładam do dużego garnka, zalewam wrzątkiem, mniej
więcej do 2/3 wysokości kapusty - kapusta puszcza własny sok podczas gotowania.
Pomidory (ja nigdy nie obieram pomidorów) kroję w wiekszą kostkę, wrzucam do
kapusty, cebulę pokrojoną w dużą kostkę smażę na złoto na maśle. Dodaję usmażoną do
kapusty. Gotuję wszystko na al dente, około 10 min. Sól i pieprz z młynka do smaku. Do
gotowania można dolać szklankę wina wytrawnego, to nada kapuście specyficznego
smaku. Ja do gotowania dodaję trochę fondu z kurczaka (można dodać dobrą kostkę
bulionową bez chemii, lub gotować w rosołku).
Ugotowaną
kapustę odstawiam na jakiś czas (żeby smaki się przegryzły). Na koniec robię
zasmażkę na maśle. I tu robię wyjątek, bo mimo, że od jakiegoś czasu unikam węglowodanów, i mąki w
ogóle nie stosuję w kuchni, to do tej kapusty ją dodaję, inaczej nie będzie miała TEGO
smaku. Myślę, że łyżka mąki mi nie zaszkodzi :-)
Ciemną zasmażkę
(bo im jest ciemniejsza tym ma wyraźniejszy smak) wlewam do kapusty. Zagotowuję. Dodaję niedbale
posiekany koper i szczypior, dosmaczam grubo zmielonym pieprzem.
Z przyzwyczajenia
z dzieciństwa, już we własnej miseczce, skrapiam kapustę obficie przyprawą maggi.
:-)
Jako, że post
powstaje na bieżąco podczas gotowania nie przygotowałam sobie odpowiedniej "scenografii"
do zdjęć :-) Zaglądacie po prostu do
moich garów :-)
Szczypior z donicy na tarasie, koper z zamrażarki, zawsze mam z pogotowiu posiekany mrożony koperek, bo nigdy nie wiadomo kiedy będzie potrzebny a do sklepu na tej wiosce daleko :-)
W międzyczasie kapusta się ugotowała.
Nie... Nie zjem dużo, tylko trochę spróbuję :-) Małą miseczkę....
Ach... ale pachnie!
Pa,
K.
Przedstawiam Ci Karol moją babcie Klarę, krawcową :)) Oj mamy te smaki z dzieciństwa. Robiło się z tego co było na działce, co się danego dnia narwało... na Kaszubach bardzo popularna jest zupa - danie jednogarnkowe, z niemieckiego Eintopf. Skład co się nawinęło ze zbiorów plus czasem wpadła jakaś parówka. Dzisiaj nie jestem niestety w stanie tego odtworzyć, a szkoda, bo na samą myśl odpływam podobnie jak Ty :))
OdpowiedzUsuńMiło mi poznać, Klara - piękne imię! Nasze Babcie mają zatem dużo wspólnego :-) moja Babcia (mormor) pochodziła z Cieszyna, to kiedyś była Galicja, wiec naleciałości z Niemieckiego też są, Babcia też na jednogarnkowy obiad mówiła eintopf :-D
UsuńO, jaki piękny wstęp :)
OdpowiedzUsuńZaglądanie komuś "prosto do garów" - prawie jak w rodzinie!
piękny wstęp bo i wspomnienia piękne :-)
UsuńDziękuję N. :-)